Władze Pisza ogłosiły oficjalną żałobę po tragicznej śmierci 14-letniego Ernesta Banacha, który ratując porażonych prądem żeglarzy sam stracił życie.
Do tragedii doszło we wtorek na rzece Pisie około godziny 17.15. Duża łódź żaglowa typu Tango 30 z postawionym masztem wpłynęła w koryto rzeki z jeziora Roś. Sternik zignorował lub niezauważył znaków informujących i ostrzegających przed liniami energetycznymi nad wodą. Wcześniej żaglówka przepłynęła pod dwiema innymi liniami zawieszonymi na wyższej wysokości. Płynąc dalej zahaczyła czubkiem masztu o kolejne metalowe przewody. W wyniku zwarcia elektrycznego, doszło do porażenia prądem kilku członków z 6-osobowej załogi z Krakowa. Dwie osoby znalazły się za burtą łodzi. Światkiem tragicznego zdarzenia był 14-letni Ernest. Chłopiec jechał rowerem przyrzeczną aleją. Widząc co się dzieje, rzucił się na ratunek w nurt Pisy. Z relacji świadków wiadomo, że Ernest dopłynął do łodzi i próbował na nią wejść od strony rufy. Wtedy prawdopodobnie on również został porażony prądem i znikł w Pisie. Poszukiwania 14-latka trwały blisko dwie godziny. Specjalne strażackie oddziały ratowników wodnych, jednostki OSP oraz policja i ratownicy MOPR przeszukiwali koryto rzeki i pobliskie trzcinowiska. Efekt poszukiwań był jednak bardzo tragiczny. Chłopca odnaleziono martwego, jego ciało znajdowało się pod zaczepioną o maszt żaglówką. Dwie osoby z załogi łodzi w stanie bardzo ciężkim przetransportowano do szpitala. Pozostałe osoby z łodzi nie odniosły poważniejszych obrażeń.
czytaj taże: