Ogranie Polonii Pasłęk to bardzo duży krok zrobiony przez Śniardwy Orzysz do utrzymania w IV lidze. Zespół pokazał w sobotnim meczu charakter, bo okoliczności ważnego spotkania nie ułatwiały wywalczenia korzystnego wyniku.
Na mecz do Pasłęka pojechała tylko 13-osobowa kadra, bo wiosną zespół trafiony jest kontuzjami. Po drodze były problemy z transportem. Tuż za Olsztynem zepsuł się bus wiozący zespół na mecz. Zapadła decyzja, że zawodnicy i trener dojadą na miejsce taksówkami. Sędziowie wraz z gospodarzami dali orzyszanom nieco więcej czasu na rozgrzewkę i przygotowanie się do gry. Mecz rozpoczął się niemal z półgodzinnym opóźnieniem, a tuż po pierwszym gwizdku Śniardwy straciły bramkę po wrzucie piłki z autu i nieporadnej interwencji obrońców.
Orzyszanie nie zamierzali jednak odpuszczać. Już w 17. minucie do wyrównania doprowadził Bartłomiej Kubrowski, który znalazł się w dogodnej sytuacji w zamieszaniu podbramkowym i mocnym strzałem pokonał bramkarza rywali. Orzyszanie cały czas atakowali, a blisko objęcia prowadzenia byli po strzale z rzutu wolnego, gdy piłka odbiła się od poprzeczki. Decydujący gol padł jednak w końcówce spotkania. Zwycięstwo dał Śniardwom Adam Marcinkiewicz.
Śniardwy po wygranej awansowały na 8. miejsce w tabeli, ale nie mogą jeszcze czuć się bezpieczne. W niedzielę o godz. 17 w Orzyszu pojawi się Omulew Wielbark, która także walczy o uniknięcie degradacji. Orzyszanie na wiosnę na swoim boisku wygrali wszystkie mecze i jeśli w najbliższym spotkaniu przedłużą passę to zrealizowanie celu na drugą część rozgrywek będzie już na wyciągnięcie ręki.