Spacer po koronawirusa

Czy organizatorzy kolejnego „Spaceru po Piszu” zadali sobie trud przeanalizowania, jakie mogą być jego konsekwencje oraz skutki dla miasta, jego mieszkańców i ich rodzin?

Tekst nie porusza zagadnień dotyczących podłoża protestów oraz przekonań i celów jego uczestników.

Mieszkańcy Pisza po raz kolejni namawiani są do wzięcia udziału w proteście ulicznym pod hasłem „Spacer po Piszu”. Wydarzenie planowane jest na sobotę na godzinę 19. Tymczasem służby sanitarne powiatu piskiego odnotowują gwałtowny wzrost przypadków zachorowań na COVID – 19, a piski szpital boryka się z poważnymi problemami kadrowymi z powodu zachorowań i kwarantann lekarzy oraz pracowników personelu medycznego.
Najwięcej zachorowań jest w gminie Pisz. W piątek, liczba osób ze stwierdzonym wirusem COVID – 19 wzrosła o 20 osób. Od początku pandemii potwierdzono łącznie 145 przypadków zachorowań. Służby medyczne i sanitarne nie ukrywają, że w najbliższym czasie spodziewają się wzrostu tendencji zachorowań. Jaki wpływ będzie miał na to wcześniejszy, środowy „Spacer po Piszu”, w którym wzięło udział około 1,5 tys. ludzi? Będziemy mogli się przekonać już niebawem. Na dziś można jednak z całą pewnością założyć, że wśród takiej masy ludzi, byli też nosiciele koronawirusa. Czy zarażali? Z pewnością, gdyż organizatorzy spaceru w żaden sposób nie zadbali o przestrzeganie przez jego uczestników obowiązujących aktualnie zakazów sanitarno – epidemicznych. Dodatkowo setki dzieci i młodzieży maszerowało wspólnie w tłumie, by potem wrócić do domów, do rodziców, rodzeństwa, babci i dziadków. W efekcie olbrzymia epidemiologiczna bomba z opóźnionym zapłonem, przez 1.5 godziny spokojnie przetaczała się kilkusetmetrową falą po głównych ulicach Pisza. Drugi podobny, nie mniej niebezpieczny ładunek planuje się odpalić w sobotę.
Każdy, kto posiada choćby niewielką wyobraźnie jest w stanie dostrzec obraz zagrożenia, jakie niesie ze sobą „Spacer po Piszu”. Uczestnicy protestów kierowani chęcią zademonstrowania swoich poglądów, głośnego wykrzyczenia sprzeciwu lub zwykłego wyrwania się z pandemicznej nudy i obowiązujących zakazów, włączając się w nie stracili wrodzony instynkt ochrony siebie i swoich bliskich. Organizatorzy protestu, zarówno ci, którzy się pod nim podpisują z imienia i nazwiska, jak również ci, którzy kreują go z tylnego fotela nie są świadomi, bądź udają, że nie wiedzą jak brzemienny w skutki może być jego finał. I nie jest tu tylko mowa o rozsiewaniu śmiertelnego wirusa i wzroście zachorowań oraz ofiar. Mowa tu jest również o odpowiedzialności, a o nią mają prawo upomnieć się w zbiorowych pozwach sądowych i doniesieniach do organów ścigania pokrzywdzeni i zagrożeni, których organizatorzy “spaceru” mogli narazić  na bezpośrednie narażenie utraty zdrowia i życia.
Tak małe miasteczko jak Pisz, to nie aglomeracje typu Warszawa czy Łódź, gdzie pomoc przychodzi w innym wymiarze. Nie bądźmy bohaterami. Jeśli niektórzy chcą WOJNY, to niech się najpierw dobrze zastanowią, kto tak naprawdę jest teraz ich śmiertelnym wrogiem.