Bajka o wiewiórce Rudzi i Kowaliku

Las z dnia na dzień stawał się coraz bardziej cichy. Listopadowa, deszczowa pogoda nastrajała w odpowiedni sposób mieszkańców lasu. Ucichł już gwar związany z gromadzeniem zapasów. Zwierzęta zaczęły wyczekiwać pierwszych zimowych dni.

Wiewiórka Rudzia- wielka wielbicielka zimy, codziennie wychylała głowę z dziupli, żeby sprawdzić, czy las pokrył się już białą kołderką, czy też jeszcze przyjdzie jej trochę poczekać.
Tego poranka, jak zwykle, nasza Rudzia, mieszkająca w swojej wygodnej i ciepłej dziupli, wybiegła z ciekawością na gałązkę przed dziuplę. Niestety jednak nic od dnia wczorajszego się nie zmieniło.

Wielki sędziwy dąb, w którym znajdowało się jej mieszkanie wciąż pokryty był jedynie gdzieniegdzie mchami, albo porostami…śniegu nie było nigdzie.
Nasza wiewióreczka przysiadła więc na drzewie i zaczęła rozglądać się wkoło. Niby las wyglądał tak samo jak w poprzednie dni…liście z drzew leżały na dnie lasu, świerk, sąsiad dębu, w którym Rudzia miała swoje mieszkanie, jak co dzień lekko kołysał się w trakcie lekkich podmuchów wiatru. Sosny, piękne i strzeliste wciąż dumnie prezentowały swoje lekko pomarańczowe pnie i niezmiennie zielone korony… ale jednak coś się nie zgadzało.

-Cześć Rudzia- rozległ się nagle cichy głosik za plecami wiewiórki.
Rudzia obejrzała się w prawo i w lewo, spojrzała w dół, ale nigdzie nie było widać nikogo.
– Tu jestem- zwierzątko zauważyło, że Rudzia go nie widzi- spójrz w górę.
Na pniu, powyżej dziupli, przechadzał się kowalik. Oczywiście, jak to bywa w jego zwyczaju, poruszał się głową w dół. Inne zwierzęta może i dziwiły się nieco widząc te akrobacje na pniu, ale dla naszej Rudzi było to jak najbardziej naturalne zachowanie.
– Witaj Kowaliku, jak mija Ci dzień?- zapytała wiewiórka.
– A dziękuję, dobrze. Właśnie chciałem zajrzeć do mojej ulubionej w tej okolicy stołówki- uschniętej brzozy. Okazało się, że tej nocy przewrócił ja wiatr. Zanim dojrzałem ją na ziemi, byłem pewien, że pobłądziłem. Bez niej to miejsce wygląda całkiem inaczej.

W tym momencie Rudzia zorientowała się, co zmieniło się w okolicy jej dziupli. Faktycznie: wielka, ogromna wręcz brzoza przewróciła się.

– Zobacz Kowaliku, jak tu teraz jaśniej. Na pewno na wiosnę w okolicy leżącej brzozy zaczną wyrastać nowe młode drzewka.
– A brzoza stanie się teraz mieszkaniem wielu, wielu nowych organizmów. Dla niektórych będzie bezpiecznym schronieniem.

Pewnie już niedługo będziemy mieć nowych sąsiadów: myszki, które w próchniejącej brzozie znajdą sobie doskonałe miejsce na domek, chrząszcze i inne owady, które również znajdą na naszej wielkiej brzozie swój kąt, a może nawet przeprowadzi się w naszą okolicę jakaś sympatyczna jaszczurka…
Dyskusji pewnie nie byłoby końca, gdyby nie pewne zdarzenie…
Z nieba zaczęły delikatnie i powoli spadać pierwsze płatki śniegu. Bardzo ucieszyło to Rudzię i Kowalika. Postanowili usiąść na brzegu dziupli i obserwować ten piękny spektakl… Zima zawitała do lasu na dobre.