15 lat po huraganie

Zobacz galerię
64 zdjęć
15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pożar w Bogumiłach

15 lat po huraganie
28gp06-07_3

Zniszczone domy w Orzyszu

15 lat po huraganie
wiatry

Ulice Orzysza

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pisz ul. Mickiewicza

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Las Szast

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Huragan łamał drzewa jak zapałki

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dorzecze Pisy

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wiatr nadszedł z południa

15 lat po huraganie
Bez nazwy-7

Siła kataklizmu była olbrzymia

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Młode dzrewa nie miały siły oprzeć się kataklizmowi

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Huragan niszczył drzewostany całych leśnictw

15 lat po huraganie
34gp03:2

Droga Pisz - Kolno

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W kilka minut zniknały całe połacie Puszczy Piskiej

15 lat po huraganie
WIATR1

Cmentarz Orzysz

15 lat po huraganie
28gp09:8

Cmentarz Orzysz

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wioeś Pietrzyki koło Pisza

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pogobie

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pisz ul. Grunwaldzka

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pisz ul. Kwiatowa

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pisz ul Kwiatowa

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pisz ul. Warszawska

15 lat po huraganie
wiatry2

Orzysz

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ośrodek Wczasowy Rybitwy koło Pisza

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ośrodek Wczasowy Rybitwy koło Pisza

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Parking OW Rybitwy

15 lat po huraganie
shs

Droga Orzysz - Ełk

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Parking w OW Rybitwy

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pisz ul Długa

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pisz ul. Piłsudzkiego

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wieś Łupki koło Pisza

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wieś Pietrzykio

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pisz ul. Warszawska

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pisz ul Olsztyńska

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Las Pogobie

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ośrodek Wczasowy Rybitwy

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Leśnicy usuwają szkody

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Leśnicy usuwają szkody

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Leśnicy usuwają szkody

15 lat po huraganie
Bez nazwy-5

Pilarze z podhala przyjechali pomagać usuwać szkody

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Leśnicy usuwają szkody

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Premier Leszek Miler na miejscu zapoznawał się ze skutkami huraganu

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Premier Leszek Miler na miejscu zapoznawał się ze skutkami huraganu

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Premier Leszek Miler na miejscu zapoznawał się ze skutkami huraganu

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Premier Leszek Miler na miejscu zapoznawał się ze skutkami huraganu

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kilkakrotnie odwiedzał Pisz minister środowiska Stanisław Żelichowski

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Naukowcy z PAN na Czarnym Rogu Nadleśnictwo Pisz

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Odprawa sztabu kryzysowego

15 lat po huraganie
Bez nazwy-16

Smoloty patrolowy na stałe stacjonował na lotnisku w Rostkach

15 lat po huraganie
Bez nazwy-1

Jeden z ugaszonych pożarów na terenie poklęskowym

15 lat po huraganie
Bez nazwy-3

Jeden z ugaszonych pożarów na terenie poklęskowym

15 lat po huraganie
DSC_0407

Las Ochronny Szast

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Las Szast

15 lat po huraganie
DSCF9578

Las Ochronny Szast

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Leśnicy usuwają szkody

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Leśnicy usuwają szkody

15 lat po huraganie
Bez nazwy-17

Jezioro Roś zamieniło się w magazyn drewna

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po huraganie obowiązywał całkowity zakaz wstępu do lasu na tereny poklęskowe

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Każdego dnia z Pisza wyjeżdżały ogromne składy drewna

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Każdego dnia z Pisza wyjeżdżały ogromne składy drewna

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Każdego dnia z Pisza wyjeżdżały ogromne składy drewna

15 lat po huraganie
,lkn

Każdego dnia z Pisza wyjeżdżały ogromne składy drewna

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W rok po huraganie prowadzono pierwsze nawsadzenia na terenach dotkniętych klęską

15 lat po huraganie
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W rok po huraganie prowadzono pierwsze nawsadzenia na terenach dotkniętych klęską

4 lipca 2002 roku około godziny 11.25, od południa nadciągnęła nad Puszczę Piską czarna, złowieszcza chmura, a wraz z nią huragan o sile 15 stopni w skali Beauforta, osiągający momentami prędkość 170 km. W zaledwie 30 minut, kataklizm ten zmiótł z powierzchni tysiące hektarów lasów, zniszczył setki budynków, linii i dróg. Na szczęście nikogo nie zabił. Dziś mija 15 lat od tamtych dramatycznych wydarzeń.

W nocy przed pamiętnym huraganem z 4 lipca 2002 nad powiatem piskim przetoczyła się fala silnych burz. Pioruny zapaliły oborę w Bogumiłach koło Pisza. W ogniu spłonął cały inwentarz. Strażacy, dogaszający nad ranem pożar nie przypuszczali, że to wydarzenie było zaledwie preludium do tego co miało niebawem nastąpić. W tym czasie było słonecznie, bardzo ciepło i parnie. Około godziny 11 zrobiło się dziwnie głucho, jakby całe niebo, po cichu zasysało i nabierało w usta masy powietrza. Wydmuchało je kilkanaście minut potem z ogromną furią na Puszczę Piską, miasta, pola i wsie. Niszcząc wszystko, co było po drodze.

Straty materialne

Najsilniejsza nawałnica objęła obszar wokół Pisza o promieniu około 20 km, przede wszystkim gminy Pisz i Orzysz. W wyniku huraganu zgłoszono łącznie ponad 500 uszkodzeń budynków w gminie Pisz i około 200 w gminie Orzysz. Wiatr i połamane drzewa uszkodziły 13 kilometrów linii energetycznych i 15 km sieci telefonicznej. Zanotowano zniszczenia samochodów, wywrócenia łodzi i dwa pożary budynków. Połamane drzewa zatarasowały drogi oraz linie kolejowe. Drogi zablokowało łącznie ponad tysiąc powalonych drzew. Rannych zostało 13 osób. W powiecie piskim koszty społeczne katastrofy (bez kosztów poniesionych przez wojsko, straż pożarną, policję, bez strat poniesionych przez Lasy Państwowe i energetykę) zostały oszacowane na około 12,5 mln złotych. Nadleśnictwa dotknięte huraganem na likwidację skutków nawałnicy, pozyskanie drewna, czyszczenie powierzchni i remonty dróg, przeznaczyły w latach 2002-2004 z własnych środków około 120 mln zł.

Puszcza w oku cyklonu

Największe szkody kataklizm wyrządził lasom. Huraganowy wiatr o sile 15 w skali Beauforta, osiągający momentami 170 km/h, spustoszył olbrzymie obszary puszczy, powodując w sumie zniszczenie 45,4 tys. ha lasów w sześciu nadleśnictwach, co jest największą klęską w powojennej historii polskiego leśnictwa. Szkody w drzewostanach były skoncentrowane w pasie o długości 130 km i szerokości 10-12 km. Najbardziej ucierpiała Puszcza Piska i Nadleśnictwo Pisz, w którym uszkodzonych w różnym stopniu zostało 12 tys. ha drzewostanów, stanowiących 1/3 jej obszaru (11% Puszczy Piskiej). Szkody przybrały rozmaite formy. Od pojedynczych złomów i wywrotów, pochylonych drzew lub grup drzew, po całkowicie zniszczone, wielohektarowe powierzchnie. Te ostatnie w Puszczy Piskiej objęły obszar 4 tys.ha. Huragan zahaczył również o Puszczę Kurpiowską oraz Borecką, a także Puszczę Romincką.

Liczby wręcz niewyobrażalne

Usuwanie skutków nawałnicy oraz ponowne zagospodarowanie obszarów leśnych trwało osiem lat. W tym czasie leśnikom udało się przywrócić las na niemal całym obszarze objętym klęską. Ostatecznie prace odnowieniowe zakończono w 2009 r. Podczas usuwania skutków nawałnicy w Nadleśnictwie Pisz w latach 2002 – 2003 pracowało 180 pracowników Służby Leśnej z 27 nadleśnictw z 5 Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych; 2129 pracowników Zakładów Usług Leśnych, w tym 1145 pilarzy; ponad 500 ciągników rolniczych i 64 ciągniki specjalistyczne oraz 6 harwesterów ściągniętych z obszaru całej Polski. Trud i wysiłek poniesiony przez tysiące osób zaangażowanych nie poszedł na marne, a wręcz przeciwnie, doprowadził do sukcesywnego przywrócenia przyrodzie tego, co wiatr zniszczył w kilkanaście minut. Od 5 lipca do 31 grudnia pozyskano 1526 tys. m3 drewna. Do końca 2002 sprzedano 1216 tys. m3. Te niewyobrażalne do tej pory liczby świadczą najlepiej o ogromie zniszczeń.
Rok 2008 był kulminacyjnym dla odnowień. Zużyto wówczas blisko 4,8 mln młodych drzewek w tym m.in. sosny 2,5 mln, dębu i brzozy po 0,7 mln. Huragan oczywiście niesie za sobą negatywne skutki dla przyrody, ale dzięki staraniom leśników został on wykorzystany w sposób pozytywny. Odnowienie tak ogromnych powierzchni stworzyło możliwości do zwiększenia bioróżnorodności lasów Puszczy Piskiej, czyli do zmiany składu gatunkowego drzewostanów. I tak w Nadleśnictwie Pisz udział sosny zmniejszył się blisko o 7,9% na poczet takich gatunków jak świerk, brzoza, dąb czy olsza. Dla przyrody huragan jest zjawiskiem naturalnym, które przyczynia się po okresie zniszczenia do powstania trwalszych i stabilniejszych ekologicznie drzewostanów. Ukończenie procesu przywracania lasu na terenie dotkniętym klęską, bezwzględnie należy uznać za ogromny sukces leśników i wszystkich organizacji oraz osób zaangażowanych w prace przy zagospodarowaniu obszaru.

Ogień – wróg numer jeden

Oprócz wielu zagrożeń od m.in. owadów, zwierzyny, zmienionych warunków hydrologicznych, leśnicy musieli zmierzyć się z zagrożeniem pożarowym. Największe zagrożenie dla lasu istniało w pierwszych dwóch latach od powstania szkód. Ryzyko pożaru zwiększał także fakt, że w Puszczy Piskiej dominuje sosna, która jest szczególnie narażona, ponieważ igliwie tego drzewa zawiera olejki eteryczne mogące zapalić się już w temperaturze 50 °C. W sierpniu wilgotność ściółki spadła do 7%. W związku z tym podjęto szereg działań, aby uniknąć większej katastrofy, m.in. wprowadzono zakaz wstępu do zniszczonych lasów i wykonano 104,4 km pasów przeciwpożarowych, uruchomiono lotnisko w Rostkach, przystosowując je do równoczesnej obsługi kilku samolotów tzw. Leśnej Bazy Lotniczej. Niebezpieczeństwo pożaru osłabło po uporządkowaniu powierzchni z odpadów poeksploatacyjnych. Egzamin ten piscy leśnicy oraz strażacy zdali na piątkę, gdyż ogień pomimo kilkukrotnego pojawienia się na terenach pohuraganowych duszony był w zarodku.

Obecnie, nasadzenia sosnowe powstałe po huraganie, weszły w fazę młodników, czyli korony drzew dochodzą do zwarcia, a dolne gałęzie wraz z igliwiem wysychają i stają się materiałem o wysokim stopniu palności. Dlatego też w Nadleśnictwie Pisz prowadzony jest ciągły monitoring sytuacji w terenie, szczególnie w okresie wiosenno- letnim, z wykorzystaniem zmodernizowanej infrastruktury przeciwpożarowej (dwie wieże wyposażone w kamery obserwacyjne).

Zniszczone rezerwaty

Podczas huraganu zniszczeniu uległo wiele obszarów leśnych szczególnie cennych z punktu widzenia ochrony przyrody. Wśród kilku rezerwatów przyrody ucierpiało również Jezioro Pogubie Wielkie, gdzie wiatr wzbudzając ,fale uwolnił gazy zalegające w mulistym dnie jeziora, doprowadzając do śnięcia wielu gatunków ryb. Żywioł dokonał tam również wielu zniszczeń wśród licznych gatunków gniazdujących w rezerwacie ptaków.

Las Ochronny Szast

Paradoksalnie klęska, poza ogromem wywołanych zniszczeń, przyczyniła się do powstania nowej kategorii obszaru chronionego. Decyzją Ministra Środowiska na terenie Nadleśnictwa Pisz utworzono las ochronny, gdzie na obszarze 475 ha nie prowadzi się pozyskania, ani żadnych czynności hodowlano-ochronnych. Obszar, na którym pozostawiono wszystkie połamane i przewrócone przez huragan drzewa, nazwano Las Ochronny „Szast”.

Odnowienie lasu w tym miejscu następuje wyłącznie w sposób naturalny. Dlatego Las Ochronny Szast jest obiektem unikalnym w skali kraju. Prowadzone są tu stałe prace badawcze. Z obserwacji leśników wynika, że na jego obszarze naturalnie odnowiły się gatunki lekkonasienne, głównie brzoza, w mniejszym stopniu sosna. Przy czym jakość drzewek i ich zagęszczenie są znacznie niższe niż w lesie gospodarczym, posadzonym sztucznie. Dużo lepsze efekty widoczne są w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki Pisy, gdzie jest większe uwilgotnienie podłoża, tam możemy spotkać większe bogactwo gatunków: dąb, olszę, jarzębinę. Po Lesie Ochronnym „Szast” można się poruszać wyłącznie pieszo lub rowerem, po wyznaczonych szlakach. Nie wolno stąd zabierać żadnego materiału przyrodniczego. Funkcjonowanie takiego obiektu jest korzystne z kilku punktów widzenia. Dla ochrony przyrody stanowi ośrodek różnorodności biologicznej, oddziałujący na sąsiednie lasy. Pełni również funkcje „poligonu” do prowadzenia obserwacji i analiz naukowych. Wydzielony Las Ochronny „Szast”, gdzie natura radzi sobie sama spełnia leż ważną rolę w edukacji przyrodniczo leśnej.

W puszczy szumi nowy las

Huragan z 2002 roku spowodował, że średni wiek drzewostanów Nadleśnictwa Pisz spadł o około 20 lat i obecnie szacuje się go na 62 lata. Pierwsze pozyskanie w tzw. cięciach pielęgnacyjnych, czyli trzebieżach wczesnych można będzie przeprowadzić w przypadku sosny i brzozy dopiero za około 10 lat, gdy drzewa będą osiągały wiek 25 lat, z przeznaczeniem na tzw. papierówkę, czyli cienkie drewno do zakładów papierniczych czy produkujących płyty wiórowe. Wiek kwalifikujący drzewostany do wykonania tzw. zrębu, w przypadku sosny wynosi około 120 lat. Wtedy pozyskiwane jest najcenniejsze drewno tartaczne. Na powierzchniach pohuraganowych sadzone były takie same gatunki, jak na terenach nie zniszczonych huraganem, dobór gatunków uzależniony jest bowiem od żyzności siedliska. Leśnicy sadzili w głównej mierze sosnę, brzozę, świerk, dąb, olszę. Jako gatunki domieszkowe i biocenotyczne posadzone zostały m.in.: lipa, klon, grab, wiąz, jawor, buk, jabłoń, grusza, dereń, jarząb, bez czarny i koralowy. W stosunku do odnowień na terenach nie zniszczonych huraganem zwiększony został udział gatunków liściastych, co spowodowało wzbogacenie gatunkowe terenów pohuraganowych, a co za tym idzie całego obszaru Nadleśnictwa Pisz. Udział sosny z 83%, spadł do 75%, na korzyść gatunków liściastych.

Huragan we wspomnieniach leśników

– Zdasz na te studia, ale wydarzy się coś, co będzie bardzo ci przeszkadzało w ich ukończeniu- powiedziała Maryla, moja żona – gdy jej opowiedziałem sen, który miałem na około dwa tygodnie przed egzaminami wstępnymi na Wydział Leśny w SGGW w Warszawie, które w trybie zaocznym zamierzałem zacząć i ukończyć Ponieważ rzadko, miewam sny, a ten tak był wyrazisty, to się nawet tym wszystkim troszkę przejąłem. Ale najważniejsze, że studia skończę. Bałem się, że może jakaś choroba mi to utrudni…, ale skończę studia, a po to przecież będę zdawać egzamin 4 lipca 2002 roku.

Po pisemnym teście z biologii otrzymałem telefon od pracownika leśnego, że „wywaliło mi pół lasu”. Pewnie się napił, bo takie głupoty gada – pomyślałem – może coś tam powiało, ale nie ma mowy o takich szkodach. Potem telefon od Maryli, która mówi o potężnej burzy, która wszystkich przeraziła, że szkody w lasach są ogromne, ale na szczęście w miejscowościach, przez które przeszła, nie takie straszne. Przytoczyła relację robotników leśnych, którzy burzę przeczekali w młodniku, słyszeli ponoć trzask łamanych tysięcy drzew, mówili o zwierzynie, która przed burzą także szukała schronienia w młodnikach i o tym, że wyjechanie z lasu zajęło im kilka godzin. Wcale nie byli jednak w szoku. Przytomnie torowali sobie całkowicie nieprzejezdną drogę do wsi. Ciągle powracali w swoich urywanych wypowiedziach o tym, co się zdarzyło do wątku zwierząt. Nie mogli się nadziwić, że gdy oni jeszcze pracowali na skraju starego lasu w sąsiedztwie młodnika, nie przewidując nic groźnego, widzieli zwierzęta, które biegły w stronę młodnika z niezrozumiałych dla pilarza pracującego w lesie od trzydziestu lat i jego syna względów. O tym mówili mojej żonie, a ona mi. O tym opowiadali mi też po raz kolejny, gdy wróciłem z Warszawy. Mój niepokój narastał.

– Zobaczymy, co powiedzą w wiadomościach wieczornych – powiedziałem do Jurka Buszyniewicza, z którym razem ten kolejny etap edukacji w naszym życiu rozpoczęliśmy. W telewizji skupiono się tylko na szkodach w Piszu i Pogobiu Średnim, a o stanie lasu raczej nic lub bardzo mało. To nas uspokoiło. No, trochę więcej roboty na pewno będzie, ale powalone drzewa to nie jest przecież coś niespotykanego w lesie. Tak myśleliśmy.
Nie mogłem się doczekać przyjazdu do domu, żeby ogarnąć, co też się dzieje w moim rewirze, jakie szkody zastanę. Sen się sprawdzi?
– Ładne studia mi się szykują – pomyślałem sobie, ale cieszyłem się, że zdałem egzaminy wstępne.
Do Jeży wróciłem w sobotę wieczorem, zatem obchodu lasu dokonałem w niedzielę z samego rana. Nie było mowy o oględzinach z samochodu, bo żadna droga leśna nie była przejezdna. Po dojechaniu na skraj lasu i zostawieniu „samochodu terenowego” marki fiat 126p rozpocząłem pieszą wędrówkę po leśnictwie Jeleni Bór. „Wędrówka” napisałem z „rozpędu literackiego”, ale w rzeczywistości to było jakieś przedzieranie się przez zwały drzew, gałęzi i naiwne próby ominięcia zwalisk, by dojść do lepszej, nieuszkodzonej powierzchni. Jednak wszędzie były powalone i połamane drzewa, przeważnie sosny, których jest najwięcej. Łudziłem się cały dzień, że kolejne partie drzewostanów będą w lepszej formie, ale im bardziej posuwałem się w kierunku zachodnim, tym było coraz gorzej.
– To niemożliwe – myślałem sobie. Z tego, co zobaczyłem było do podniesienia z ziemi kilka tysięcy metrów sześciennych drewna, a zdołałem zobaczyć naprawdę niewiele. Pewnie w całym leśnictwie da to oszałamiającą liczbę około 100 tys. metrów sześciennych drewna. To więcej niż dziesięcioletni plan pozyskania! Ilu to trzeba zatrudnić ludzi i sprzętu, żeby całe drewno w odpowiednim czasie wyrobić, a kto to drewno od nas odbierze, jak i kiedy my to odbierzemy i sklasyfikujemy? Jak takie uszkodzone drewno klasyfikować, co z niego wyrabiać, od czego zacząć? Ten niedzielny obchód dał mi pogląd na sytuację w moim leśnictwie, spowodował również, że od tej chwili w mojej głowie zagościł las i tylko las i to na długo. Byłem naprawdę przerażony, ale obmyślałem, jak logistycznie podejść do tego zjawiska.

Po pierwszej naradzie leśniczych duża ulga; zdecydowano o uproszczeniu klasyfikacji drewna, zezwolono na odbiórkę przy drogach wyjazdowych, a nie przy pniu, jak było dotychczas. To wielkie ułatwienie. Przydzielono administrację leśną z nieuszkodzonej części Nadleśnictwa do pomocy w leśnictwach, gdzie szkody były największe. Poinformowano nas, że jest wstrzymane pozyskanie w całej białostockiej RDLP i będziemy przekazywać tzw. rewiry różnym nadleśnictwom, które będziemy na powrót przejmować już uporządkowane . Z całego kraju podążają do Nadleśnictwa Pisz Zakłady Usług Leśnych, które zachęcone przyzwoitą stawką za pozyskanie i zerwanie drewna będą pracować przy uprzątaniu zniszczonych drzewostanów.
Pierwsze dni pracy, to trud tutejszych ZUL – i włożony w odblokowanie dróg. Pomagają również strażacy z ochotniczych straży pożarnych z okolicznych miejscowości.
Zaczynamy pracę w drzewostanach najcenniejszych, aby nie dopuścić do zasinienia najcenniejszego surowca, ale takich jest dużo, bo to one przyjęły na siebie główny impet huraganu, co z kolei spowodowało, że szkody w młodnikach i drągowinach były jednak mniejsze.
Jakże mizernie postępują prace na klęskowisku. Pilarze mają ustawiczny kontakt z drzewami trudnymi, muszą analizować każde obrabialne drzewo odpowiednio je oceniać pod kątem występujących naprężeń. Dla większości z nich to pierwszy kontakt z wiatrołomami , muszą nabrać pewności siebie i doświadczenia. Niektóre zwaliska drzew wydają się wręcz niemożliwe „do ruszenia”.
– Poczekamy na ciężki sprzęt, który to rozwali, bo my nie chcemy zginąć – tak mówili i mieli rację.
W moim leśnictwie zostały utworzone dwa rewiry które przekazałem N-ctwu Supraśl i Rudka. Pomyślałem sobie: „Chociaż to z głowy”. Ale po raz kolejny zbyt optymistycznie podszedłem do zagadnienia, ponieważ koledzy leśnicy mieli do mnie ogromnie dużo pytań. Ja ze swej strony musiałem im przekazywać wytyczne naszego szefostwa z odpowiednim komentarzem. Nie starczało mi czasu na mój rewir. Wiedziałem, że inni leśnicy też kradną czas rodzinom, żeby nie zabrakło go dla lasu.
Na terenie, który mi pozostał po oddaniu rewirów, do pracy przystąpiło kilka ZUL-i . Pamiętam ZUL Karpina z Kaszub, który uprzątał oddziały 217 i 218, oraz moje zdziwienie gdy po półgodzinnej odbiórce drewna na koniec miesiąca, stwierdziłem w rejestratorze masę odebranego drewna około 3 tysięcy metrów sześciennych.

-To niemożliwe gdzieś musiałem popełnić błąd – myślałem. Powtórne sprawdzenie stosów potwierdziło wynik. Zdałem sobie sprawę wówczas jak należy uważać przy wprowadzaniu danych do rejestratora. Pierwszy raz spotkałem się ze stosami papierówek o takiej kubaturze. Musiałem opracować metodę szybkiego i w miarę dokładnego ich pomiaru. Zapamiętałem ZUL Karpina jako wzorcowy, ludzie- wspaniali fachowcy, sprzęt ekstra oraz niespotykane u nas poszanowanie graniczące z uwielbieniem leśniczego. Tamci leśnicy to mają dobrze, myślałem sobie.
Pamiętam górali, którzy do mnie przyszli, aby im odebrać drewno w oddziałach 215 i 216. Tak trafiło, że to najbardziej pofałdowany teren mojego leśnictwa, a oni i tak się z tego śmieli. Pamiętam ich serdeczność, dobry humor oraz odbiórkę drewna przy reflektorze samochodu i latarce. Tak jakoś wyszło, ale drewno odebrać to święty obowiązek. Zapraszali mnie do siebie, w góry, ale nie wyszło.

Pamiętam, że przestałem już sobie organizować dzień pracy, a już w szczególności czas powrotu do domu. Nie miało to większego sensu, bo las organizował mi sam czas. Machina, która została wpędzona w ruch, nie pozwalała na chwilę wytchnienia. W najgorętszych miesiącach letnich moja praca zaczynała się o godz. 5 kończyła czasami o 22.
Jak dużo indywidualnych odbiorców, przeważnie rolników wyrabiało opał uświadomiło mi jedno zdarzenie.
Na brukowanej drodze z Wądołka do Jeży, na zakręcie zepsuł się samochód z dłużycą i zatarasował całą drogę. Gdy około 17. wyjechałem na tę drogę, zobaczyłem około 20 ciągników z przyczepami załadowanymi opałem. Tyle pojazdów wyjechało z lasu jednego dnia i im wszystkim musiałem wypisać asygnaty. Tak było codziennie, ale papierki asygnat nie uświadamiały mi tak tej ilości wywożonego opału, jak „korek” na leśnej drodze.

Roman Olender Leśniczy Leśnictwa Jeleni Bór