Odcinek ul. Olsztyńskiej przed ZUK-iem staje się jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc w Piszu. W ciągu ostatniego półrocza doszło tam do co najmniej trzech groźnych kolizji. Ostatnia wydarzyła się w weekend.
To, że jeszcze nie doszło tam do tragedii, jest chyba kwestią opatrzności losu. Po kolizjach do jakich dochodziło w ostatnim czasie na ul. Olsztyńskiej przed Zakładem Usług Komunalnych pozostają jedynie ślady w postaci uszkodzonych i ciągle naprawianych przez właścicieli posesji ogrodzeń, czy przekrzywionych słupów. Tylko w ostatnim półroczu doszło tam do co najmniej trzech groźnych kolizji. Szczęście, że samochody „lądujące” w płotach nie zderzyły się z innymi pojazdami, nie rozjechały przechodniów.
Do ostatniej kolizji na ul. Olsztyńskiej doszło w nocy z piątku na sobotę. Wezwani policjanci na miejscu zobaczyli Opla Vectrę, który stał na trawniku tuż pod oknami mieszkańców jednego z domów. Wcześniej auto przejechało przez chodnik i zniszczyło ogrodzenie przydomowego ogródka.
Właściciel auta, twierdził, że to nie on kierował oplem, ale jego kolega, który gdzieś uciekł. Mężczyzna dodał, że kierujący prawdopodobnie nie dostosował prędkości do warunków drogowych. Zjechał z głównej drogi, przejechał przez chodnik, uderzył w płot, który zniszczył i zatrzymał się na trawniku pod oknami budynku.
Od właściciela Opla, 40-letniego mieszkańca gminy Pisz, policjanci wyraźnie czuli alkohol. Badanie jego stanu trzeźwości wykazało blisko 2,5 promila alkoholu w organizmie. Mężczyzna konsekwentnie nie przyznawał się, aby to on siedział za kierownicą tego pojazdu.
Kiedy jeden z patroli policyjnych pracował na miejscu zdarzenia, drugi pojechał sprawdzić miejsce zamieszkania wskazanego kolegi. Funkcjonariusze zatrzymali go w domu. Był to 31-letni mieszkaniec gminy Pisz. Mężczyzna ten także był kompletnie pijany. Zaprzeczał, aby to on kierował Oplem. Policjanci przewieźli go do komendy, aby sprawdzić stan trzeźwości. Badanie wykazało ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie.
W tej sytuacji obaj mężczyźni zostali zatrzymani w policyjnym areszcie do wyjaśnienia. Po wytrzeźwieniu okazało się, że to 31-latek siedział za kierownicą samochodu. Mężczyzna usłyszał zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Przyznał się do jego popełnienia. Powiedział funkcjonariuszom, że uciekł z miejsca zdarzenia ze strachu przed odpowiedzialnością.
Za kierowanie pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności i utrata prawa jazdy nawet na 15 lat.