Na stronie fundacji siepomaga.pl 30 Września 2016 mija termin zbiórki pieniędzy. Wesprzyjmy dzielnego Mateusza z Pisza w walce o życie przekazując dowolną kwotę na jego konto.
Wszystko się zaczęło w październiku 2014 roku. Zapalenie płuc powinno trzymać nie dłużej niż 4 tygodnie a to w ogóle nie odpuszczało, niby mijało, aby zaraz wrócić i atakować dalej – powiększyło się serce, potrzebne były drenaże opłucnej. Najbardziej niepokojąca była gorączka – ponad 40 stopni, którą najsilniejsze leki były w stanie zbić zaledwie o marne 2 stopnie, a i tak, gdy tylko leki przestawały działać, temperatura w mgnieniu oka wracała do 40 stopni. Słaba odpowiedź immunologiczna organizmu na leki spowodowała, że szpitalne łóżko Mateusza przewieziono na onkologię. Badania w kierunku HLH wykryły 4 z 8 kryteriów, gdy lekarz podjął decyzję o podaniu chemii: – Proszę zrozumieć, że gdy będziemy czekać do wymaganych 5 kryteriów, nie będzie już kogo leczyć – tłumaczył rodzicom chłopca.
Po miesiącach przebytych w szpitalach. Mateusz miał zacząć fotoferezę w połowie marca 2016 roku, pierwszy z 30 zabiegów. Sama fotofereza jest bezpłatna, jednak trzeba kupić jednorazowe pakiety do zabiegu – NFZ ich nie refunduje, a bez nich fotofereza jest niemożliwa. Jeden pakiet to koszt 5.000 zł, na jeden zabieg zużywane są dwa pakiety. Niestety, nie tylko brak pieniędzy odwleka termin. Kilka dni przed planowaną fotoferezą u Mateusza aktywował się niebezpieczny wirus Epsteina-Barr, który może, ale nie musi pójść w kierunku, przed którym każdy ucieka – choroby nowotworowej.
To, co teraz się dzieje, to już za dużo jak na dorosłego, a co dopiero na 14-latka. Musimy pomóc rodzicom Mateusza, żeby wyciągnąć ich syna z tego koszmaru, jaki zgotowała im choroba. Oni też tracą siły, widzą to wszystko, siedzą przy jego łóżku kilkaset kilometrów od domu. I opowiadają o tym, za czym Mateusz tęskni, co trzyma go ostatkiem sił i pozwala przetrwać kolejny dzień – o powrocie do domu na Mazury, o zabawach z ukochanymi psami, wędkowaniu z tatą, o piłce z kolegami, o odkrywaniu świata ze starszym bratem. Za jeden dzień bez choroby, z dala od szpitala, za kilka godzin w domu, Mateusz oddałby wszystko, dlatego nie poddaje się – wie, że musi walczyć o życie. Gdy choroba zabiera mu siły, żeby podnieść powieki, śni o tym, co go czeka, gdy zwycięży. A my… pomóżmy mu zwyciężyć, wrócić do domu – nie tylko we śnie.