Sprawa Bożeny Sobolewskiej z Pisza wkroczyła w kolejny etap. Płacąca podatki, uczciwa kobieta przez błąd urzędnika wpędzona została w poważne kłopoty, które niszczą jej zdrowie i życie. Dziś urzędnicy wciąż rozkładają ręce, tym bardziej, że jak ustalili dziennikarze Polsatu zachodzi podejrzenie, że ktoś w sprawie pani Bożeny mógł dokonać fałszerstwa w sądzie.
Gehenna Bogu ducha winnej kobiety w walce z bezduszną urzędniczą machiną kolejny raz była tematem telewizji Polsat. Program “Państwo w Państwie” emitowano wczoraj na żywo z Pisza i z Warszawy.
W studiu w Warszawie oprócz Bożeny Sobolewskiej stawił się również Andrzej Nowicki, starosta piski. Jak mówił starosta, chociaż stara się jak może, pokrzywdzonej nie jest w stanie skutecznie pomóc, gdyż musi działać zgodnie z przepisami i respektować wyroki sądów.
Niestety w działanie sądów, jak wynikało z wypowiedzi Bożeny Sobolewskiej, ona już nie wierzy. Zwłaszcza po tym, gdy od dziennikarki Polsatu badającej sprawę dowiedziała się, że postępowanie, o które sama wnosiła zostało umorzone. Powodem takiej decyzji był wniosek, w którym jakoby ona sama zwracała się o wycofanie pozwu. Pani Bożena twierdzi, że wniosek jest sfałszowany i już powiadomiła o tym prokuraturę.
Kobieta i jej rodzina nie śpią po nocach i żyją w stresie od kilku lat. Powodem zszarganych nerwów jest pomyłka urzędnika, który wypełniając dokumenty zamienił numery działek. Wydawałoby się błahy błąd, który można zwyczajnie poprawić. Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste…
– Od kilku lat wisi nade mną licytacja za nie moje długi. Pokutuję za coś czego nie zrobiłam, a teraz okazuje się, że w sądzie, który wydaje się być moją ostatnią deską ratunku pojawia się wniosek, którego nie złożyłam – mówi Bożena Sobolewska. – Nie wiem, ile mi sił starczy, by to wszystko wytrzymać. Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy chcą mi pomóc. Inaczej za nie swoje długi już dawno wylądowałabym pod drzewem.
Dwadzieścia cztery lata temu Bożena Sobolewska kupiła przy ul. Wojska Polskiego działkę. Od tamtej pory przez lata była przekonana, że jest to jej działka. Wraz z mężem wybudowali na zakład fryzjerski. Niestety w 2011 roku pani Bożena dowiedziała się, że pomylono numery działek. Okazało się, że nie kupiła gruntu nr 21, na którym stoi jej pawilon, a inny nr 17 kilkanaście metrów obok. Właścicielka drugiego pawilonu bardzo go zadłużyła. Z wyliczeń Bożeny Sobolewskiej wynika, że z odsetkami jest to 700 tys. zł. Wierzyciele już dawno wpisali się na hipotekę zakładu fryzjerskiego, który błędnie “wpisano w papiery”.