Wałbrzych ma „złoty pociąg”, a Mamerki Bursztynową Komnatę – czyli, jak się robi promocję

Odżyła legenda jednej z największych tajemnic III Rzeszy. Czy poszukiwacze skarbów odkryli w Mamerkach Bursztynową Komnatę? Na razie, podobnie jak ze „złotym pociągiem” w Wałbrzychu, nic pewnego nie wiadomo. Bez wątpienia każdy, taki sygnał jest doskonałą promocją regionu.

Wartość Bursztynowej Komnaty szacowana jest na 500 tysięcy dolarów, a historycznie jest bezcenna. Owiane tajemnicą zaginięcie jednego z największych skarbów Rosji sprawia, że jej odnalezienie byłoby sensacją na światową skalę, podobnie jak potwierdzenie rewelacji o „złotym pociągu” pod Wałbrzychem, czy odnalezienie bezcennego obrazu  „Młodzieńca” Rafaela Santi, ze zbiorów Czartoryskich, który również zaginął podczas II wojny światowej.

Dlatego każda wzmianka o choćby najmniejszym tropie prowadzącym do Bursztynowej Komnaty elektryzuje i tworzy kolejną legendę związaną z jej zaginięciem. Wałbrzych znany jest teraz ze „złotego pociągu”. Mamerki koło Węgorzewa, czyli kompleks 30 bunkrów pozostałych po tajnej Głównej Kwaterze Wojsk Lądowych III Rzeszy, mają swoją Bursztynową Komnatę.

Bursztynowej Komnaty na szeroką skalę, wysadzając miejsca wskazane przez świadków, szukano już tam w latach 50- i 60-tych. Bezskutecznie. Poszukiwań tak naprawdę nigdy nie zaniechano. Teraz emocje odżyły na nowo po tym, gdy przeprowadzone georadarem badania  w obiekcie nr 31 ukazały poszukiwaczom tajemne pomieszczenie o wymiarach 3 m x 2 m.

Wyniki-georadar1

Odnalezienie skrytki automatycznie nasunęło hipotezy, że właśnie tam mogły zostać ukryte elementy bezcennego skarbu. Czy faktycznie stanęliśmy na progu rozwiązania epokowej zagadki, zobaczymy. Faktem jest, że Bursztynowa Komnata, podobnie jak „złoty pociąg” to „samograj”, który napędza turystykę. Przed kilkunastu laty skarbu cara szukano również w Piszu, po tym jak w pobliżu mostu kolejowego, odsłaniając podziemne przejście zarwało się dno Pisy. Może Bursztynowej Komnaty warto poszukać również i tutaj. Legenda toczy się dalej…

Bursztynowa Komnata
Bursztynowa sala o wymiarach 10.5 m x 11.5 m, powstała na początku XVIII w. z inicjatywy Fryderyka I Hohenzollerna. Miała ona zdobić jego gabinet w podberlińskim pałacu w Charlottenburgu. Za twórcę idei artystycznej bursztynowej komnaty uważany jest pochodzący z Gdańska architekt Andrzej Schluster.
W 1716 roku car Rosji Piotr I Wielki w czasie wizyty w Poczdamie, zachwycony arcydziełem, otrzymał je w podarunku od Fryderyka Wilhelma I (syna Fryderyka I) jako dowód przyjaźni i potwierdzenie zawartego sojuszu. Dar trafił do Petersburga. Bursztynowa Komnata była wystawiona w Pałacu Letnim, następnie Zimowym, aż w końcu trafiła do Carskiego Sioła, gdzie została rozbudowana i wzbogacona. W 1941 r. pałac został zrabowany przez hitlerowców, a Bursztynowa Komnata trafiła do zamku w Królewcu. 9 kwietnia 1945 r. Armia Czerwona zdobyła królewiecką twierdzę, jednak skarbu nigdy nie odnaleziono.
Poszukiwania Bursztynowej Komnaty trwają do dziś. Istnieje kilka hipotez na temat miejsca ukrycia skarbu. Jedna z nich prowadzi do podziemia zamku w Książu, inna do bunkrów w Mamerkach, niedaleko Węgorzewa.
Tajemniczy obiekt nr 31
Mamerki to była Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych, na którą składa się 30 ogromnych bunkrów, obecnie udostępnianych do zwiedzania turystom. Jednak obiekt nr 31 znajdujący się na terenie Mamerek jest zupełnie inny niż pozostałe bunkry.
Z relacji świadków i śladów w terenie wynika, iż zimą 1944/45 roku, niemieckie służby budowlane wstrzymały budowę monstrualnej betonowej konstrukcji o wymiarach 70 m długości, 50 m szerokości i 15 m głębokości, która znajduje się w gigantycznym wykopie na terenie kwatery. Betonowy prostokąt wygląda jak wielki betonowy fundament, labirynt niedokończonej budowy. Jakie tajemnice w sobie skrywa?
W latach ‘50 do dowództwa jednostki saperów Wojska Polskiego stacjonującej w pobliskim Węgorzewie zgłosił się człowiek, który był zatrudniony jako wartownik. Zeznał, iż zimą 1944/45 roku był świadkiem wjazdu na teren obiektu nr 31 transportu niemieckich ciężarówek wojskowych, których ładunek złożono we wnętrzu obiektu. Transport był otoczony specjalnym nadzorem, a wartownik miał swoje stanowisko na tyle daleko od miejsca rozładunku, że nie był w stanie wskazać go w sposób dokładny. Świadek twierdził, że po wyładowaniu zawartości transportu, miejsce to zostało zamurowane.
Na podstawie tych informacji i wizji w terenie około roku 1950, polscy saperzy rozpoczęli poszukiwania ukrytego skarbu. W różnych częściach obiektu nr 31 podłożono w sumie pięć ładunków wybuchowych o znacznej sile. W wyniku eksplozji w betonowej konstrukcji pojawiły się wyrwy o rozmiarach od od 1 m3 do 5 m3. Miejsca te były jednak wyznaczone dość przypadkowo i nie zakończyły się żadnym odkryciem.
Ponowne próby odnalezienia skarbu przeprowadzono w latach ’60. Do Mamerek przywieziono osadzonego w więzieniu w Barczewie byłego gauleitera Prus Wschodnich Ericha Kocha. Podejrzewano, że to on nadzorował ukrycie Bursztynowej Komnaty. Po tej wizji lokalnej dokonano kolejnych wysadzeń, ale wtedy również niczego nie znaleziono.