Brutalny morderca piszanki nie pójdzie do więzienia

Zobacz galerię
5 zdjęć
Brutalny morderca piszanki nie pójdzie do więzienia
nr 2

Brutalny morderca piszanki nie pójdzie do więzienia
nr 1

Brutalny morderca piszanki nie pójdzie do więzienia
nr 3

Brutalny morderca piszanki nie pójdzie do więzienia
nr 4

Brutalny morderca piszanki nie pójdzie do więzienia
nr 5

Marian K., który w sierpniu minionego roku dopuścił się brutalnego zabójstwa 40-letniej Marzeny R. z Pisza nie pójdzie za kratki.

Marzena R. została rozjechana ciężarowym busem w centrum Pisza przy rondzie na ul. Wojska Polskiego. Kobieta szła rano załatwiać swoje sprawy w Powiatowym Urzędzie Pracy. Marian K. wjechał na chodnik samochodem prosto na kobietę. Piszanka poniosła śmierć na miejscu. Jak się potem okazało zabójca znał swoją ofiarę, a powodem morderstwa była niespełniona miłość.

Biegli sądowi uznali, że Marian K. w czasie dokonywania tej okrutnej zbrodni miał całkowicie zniesioną zdolność rozumienia znaczenia popełnianych przez niego czynów z powodu choroby psychicznej i nie był w stanie kierować swoim postępowaniem – poinformowała nas dziś Prokuratura Rejonowa w Piszu.

– Lekarze w wydanej opinii wskazali, że zabójca Marzeny R. powinien przebywać w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, gdyż może być zagrożeniem dla innych osób, a odizolowanie go może zapobiec popełnieniu podobnych czynów – wyjaśniał Rafał Kulągowski, szef piskiej prokuratury rejonowej.

Przy obecnym stanie zdrowia Marian K. może brać udział w toczącym się postępowaniu procesowym, jednak nie jest zdolny do prowadzenia obrony w sposób samodzielny i rozsądny.

NIESTETY TAKIE MAMY POLSKIE PRAWO

Jeżeli w trakcie postępowania karnego sąd poweźmie wątpliwość, co do stanu psychicznego oskarżonego, zasięga opinii biegłych psychiatrów. Sąd powołuje co najmniej dwóch biegłych psychiatrów (art. 193 par.1 Kpk i 202 par.1 Kpk). 
Zagadnienie poczytalności zniesionej (niepoczytalności) i poczytalności ograniczonej określa art.31 Kk.par.1. Nie popełnia przestępstwa , kto z powodu choroby psychicznej, upośledzenia umysłowego lub innego zakłócenia czynności psychicznych nie mógł w czasie czynu rozpoznać jego znaczenia lub pokierować swoim postępowaniem.  art.31 Kk.par.1. par.2. Jeżeli w czasie popełnienia przestępstwa zdolność rozpoznania znaczenia czynu była w znacznym stopniu ograniczona, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.
O wydarzeniu pisał Tygodnik Piski

Art 1

Wypadek czy zaplanowane zabójstwo?

Śmierć 40-latki z Pisza, która wczoraj zginęła pod kołami busa pędzącego po chodniku, mogła być zaplanowanym morderstwem. Takiej wersji nie wykluczają śledczy. Okoliczności i fakty tej tragedii stawiają wiele pytań.

Marzena R. zginęła tuż przed godziną 9 rano w centrum Pisza. Uderzył w nią bus marki mercedes sprinter. Rozpędzony samochód wjechał po pasach dla pieszych na chodnik przy Rondzie Mazurskim i najechał centralnie na idącą tamtędy 40-latkę, która nie miała szans ucieczki. Jej ciało wleczone było na masce samochód przez kilkanaście metrów. Sprawca nie zatrzymał się i w wielkim pośpiechu zbiegł z miejsca wypadku. Jeden ze świadków zdarzenia, który szedł tym samym chodnikiem ratował się ucieczką, by nie zostać potrąconym.

– Usłyszałem huk i zobaczyłem pędzący prosto na mnie samochód. Musiałem uciekać pomiędzy bloki. Potem zobaczyłem zakrwawiona kobietę leżącą na chodniku – opowiada Jacek Kałęka z Pisza, świadek zdarzenia. – Widok był przerażający. Natychmiast zadzwoniłem po pomoc. Byłem zszokowany, że w tym miejscu, na chodniku oddalonym o kilkanaście metrów od jezdni jechał samochód. To wręcz niemożliwe. Wyglądało to tak, jakby specjalnie wjechał na ten chodnik by rozjechać tę kobietę.

Samochód sprawcy miał częstochowskie numery rejestracyjne. Po około czterdziestu minutach od śmiertelnego potrącenia piszanki znaleziono go w okolicach wsi Maszty. Auto pozostawione na bocznej drodze płonęło. Ogień doszczętnie zniszczyły kabinę i przednią maskę mercedesa. Podpalenie wyglądało na celowe zatarcie śladów i użyto do niego najprawdopodobniej łatwopalnej substancji. Policjanci sporządzili portret pamięciowy sprawcy wypadku, na drogach ustawiono blokady. W poszukiwaniach brało udział ponad 40 funkcjonariuszy. Użyto psów tropiących oraz śmigłowca. Przełom w poszukiwaniach nastąpił około godziny 13.

Art 1 tekst

– Do dyżurnego policji zgłosił się 46-letni mieszkaniec województwa śląskiego. Zgłosił on kradzież mercedesa sprintera, który kilka godzin wcześniej spłonął w lesie. Mężczyzna wynajął pojazd w jednej ze śląskich wypożyczalni – informuje Anna Szypczyńska z KPP w Piszu. – Został zatrzymany do wyjaśnienia. Na obecnym etapie dochodzenia nie wykluczamy, że mężczyzna, który się do nas zgłosił może mieć bezpośredni związek z tym zdarzeniem.

Policjanci ustalają, czy zgłaszający kradzież miał jakikolwiek związek ze śmiertelnym wypadkiem na Rondzie Mazurskim. Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że przed rokiem Marzena R. utrzymywała znajomość z mieszkańcem Śląska. Jak również, że od kilku dni jeździł za nią tajemniczy samochód. – Z naszych wstępnych ustaleń wynika, że kierowca białego mercedesa sprinter jadąc ul. Warszawską od strony Łomży, na przejściu dla pieszych skręcił na chodnik i jadąc dalej w kierunku ul. Wojska Polskiego, uderzył w kobietę idącą chodnikiem – powiedziała Anna Szypczyńska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Piszu – Kobieta zginęła na miejscu, kierowca nie zatrzymując się zbiegł z miejsca zdarzenia.

Art 2

Kupił pantofle, był u fryzjera, wcześniej zabił

Zabił i za wszelką cenę chciał uniknąć odpowiedzialności. Ślady okrutnej zbrodni zacierał w przemyślany sposób. Nie udało się, Marian K. morderca 40-letniej piszanki stanie niebawem przed sądem oskarżony o zabójstwo.

Marzena R. z Pisza miała wyjątkowego pecha wdając się w znajomość z Marianem K. mieszkańcem podczęstochowskiej wsi. Poznali się za pośrednictwem internetowego portalu randkowego. Spotykali się przez kilka miesięcy. 40-latka przez kilka tygodni mieszkała razem z Marianem K. w jego domu.

Miłość i zbrodnia

Uczucie z czasem wygasło, a miłość okazała się zabójcza w skutkach. Kobieta zginęła w centrum Pisza pod kołami dostawczego mercedesa, za kierownicą którego siedział odrzucony kochanek. Dramat wydarzył się 12 sierpnia i wstrząsnął całą Polską. Zaraz po tragedii było wiadomo, że nie był to zwykły wypadek tylko zaplanowane zabójstwo.

46-letni Marian K. nie cieszył się sympatią wśród sąsiadów z rodzinnej wsi. W czasie kiedy utrzymywał znajomość i spotykał się Marzeną R. mieszkał również razem ze swoją chorą żoną. Sąsiedzi twierdzą, że był porywczy i skory do bicia swoich partnerek. Wady te musiała z czasem dojrzeć jego nowa miłość z Pisza, stały się też one najprawdopodobniej powodem odtrącenia uczuć Mariana K. Zawiedziony kochanek jednak nie odpuszczał, przyjechał w ślad za swoją miłością na Mazury. Przez kilka dni próbował się do niej zbliżyć. Pod drzwiami domu Marzeny R. zapalał romantyczne świece w kształcie serca, stał pod oknami, jeździł za nią samochodem.

Tragicznego dnia przed godziną 9 rano, Piszanka szła chodnikiem przylegającym do ronda z ul. Warszawską i Wojska Polskiego. Wyszła z domu na ul. Wyzwolenia. Prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy, że w ślad za nią podążał dużym dostawczym mercedesem Marian K. W pewnym momencie samochód gwałtownie przyśpieszył, przejściem dla pieszych wjechał na chodnik i najechał na idącą kobietę. Zabójca wiedział, co robi. Jego ofiara nie miała szans przeżycia. Marzena R. dostała się pod podwozie i koła samochodu. Sekcja zwłok wykazała u zmarłej potężne obrażenia wewnętrzne i dziesiątki złamań kości. Szaleniec nie zatrzymał się. Uciekł z miejsca w kierunku Białej Piskiej.

Art 2 tekst

Zgolił wąsy i głowę

Kiedy policja zabezpieczała ślady zbrodni przy Rondzie Mazurskim, sprawca skutecznie je zacierał. Wynajęty z wypożyczalni samochód ukrył głęboko na leśnej drodze w okolicy wsi Maszty. Przód pojazdu, na którym były ślady krwi oblał łatwopalną cieczą, to samo zrobił w kabinie. Ogień miał usunąć wszelkie dowody. Po podpaleniu samochodu morderca wrócił do Pisza, prawdopodobnie przechodził też obok miejsca zbrodni. Do miasta nie wiodła go jednak ciekawość. Marian K. jakby nigdy nic udał się na zakupy. Ustalono, że dokonał ich w kilku sklepach na Placu Daszyńskiego. Kupił nowe pantofle w sklepie obuwniczym, stare buty wyrzucił do kosza na śmieci na rynku. Zakupił też odzież. Najbardziej zdumiewający jest jednak fakt odwiedzenia przez niego zakładu fryzjerskiego. Zabójca zgolił tam włosy oraz charakterystyczne wąsy. W ten sposób przygotowywał się do realizacji kolejnego punktu swojego niecnego planu, którym było stawienie się na policji i zgłoszenie kradzieży samochodu. Na tę historię śledczy nie dali się jednak nabrać. Zabójca próbował kłamać, że nie prowadził samochodu i nie był w okolicach miejsca, gdzie spłonął. Co innego wskazywał jednak telefon komórkowy Mariana K. który logował się na przekaźnikach w okolicach Maszt.

Siostra wiedziała

Od początku o winie mieszkańca Śląska za śmierć Marzeny R. była przekonana jej siostra i na własną rękę podjęła poszukiwania sprawcy zbrodni. W kilka godzin po zabójstwie odwiedzała stacje benzynowe pokazując na telefonie zdjęcie Mariana K. i prosiła o jego zatrzymanie, gdyby się tam pojawił. Ona też umieściła wymowny wpis na profilu Facebook Marzeny R.

„Dzisiaj o godzinie 9.00 w Piszu zginęła moja siostra Marzena R.. Poznała przez internet swojego mordercę. Z chorej miłości postanowił ją zabić. To jest ostrzeżenie dla Tych, którzy szukają miłości w internecie… Kogo można tu spotkać… Pogrzeb odbędzie się w poniedziałek 17.08.2015r o godzinie 13.00 – Pogrążona w żałobie siostra”.

Wstrząsająca tragedia dotknęła całą rodzinę Marzeny R., a w szczególności jej 7-letnią córeczkę.46-letni Marian K. z zarzutem dokonania zabójstwa trafił na trzy miesiące do aresztu. Jego proces odbywał się będzie przed Sądem Okręgowym w Olsztynie. Zabójcy grozi kara nie mniejsza niż od 8 do 25 lat więzienia lub dożywocia. Zabójca usłyszał też zarzut zniszczenia mienia, którym było podpalenie samochodu.

Art 3

Marian K. trafił do psychiatryka

Przejechał samochodem swoją partnerkę, uciekł z miejsca zbrodni, spalił samochód i zacierał ślady. Szokujące okoliczności zabójstwa, którego w Piszu dokonał Marian K. w połowie sierpnia obiegły całą Polskę. 46-latek przechodzi dokładne badania psychiatryczne. Od ich wyniku może zależeć, jaką poniesie karę.

Trwające około tygodnia badania w zakładzie psychiatrycznym w Choroszczy, które przeprowadzono pod koniec września nie dały odpowiedzi, czy Marian K. w chwili popełnienia przestępstwa był poczytalny. Biegli zawnioskowali więc o kolejne badania. W obliczu takich okoliczności nie jest dziś pewne, czy proces podejrzanego o zabójstwo piszanki Marzeny R., rozpocznie się jeszcze w tym roku.

– W toku badania sądowo-psychiatrycznego biegli stwierdzili, że nie są w stanie wydać opinii, czy był on w chwili popełnienia przestępstwa poczytalny – powiedział Rafał Kulągowski, szef Prokuratury Rejonowej w Piszu. – W związku z tym biegli zawnioskowali, by podejrzanego poddać obserwacji sądowo-psychiatrycznej. Po decyzji sądu, która zapadła w ubiegłym tygodniu, Marian K. trafił do zakładu psychiatrycznego. Badania trwają około miesiąca.

Wynik obserwacji będzie miał duży wpływ na los podejrzanego. Jeśli okaże się, że w chwili popełnienia przestępstwa był on niepoczytalny, może uniknąć kary więzienia i trafić do zamkniętego oddziału psychiatrycznego. Jeśli biegli uznają, że Marzenę R. rozjechał samochodem świadomie, za popełniony czyn może grozić mu nawet dożywocie.
Przypomnijmy, Marzena R. miała wyjątkowego pecha, wdając się w znajomość z Marianem K., mieszkańcem podczęstochowskiej wsi. Poznali się za pośrednictwem internetowego portalu randkowego. Spotykali się przez kilka miesięcy. 40-latka przez kilka tygodni mieszkała razem z Marianem K. w jego domu. Tam prawdopodobnie przejrzała na oczy i wróciła do Pisza. Jak się okazało, zawiedziony mężczyzna ruszył w ślad za nią.

Art 3 tekst

Dramat wydarzył się 12 sierpnia i wstrząsnął całą Polską. Zaraz po tragedii było wiadomo, że nie był to zwykły wypadek tylko zaplanowane zabójstwo.
Tragicznego dnia, przed godziną 9 rano, piszanka szła chodnikiem przylegającym do ronda z ul. Warszawską i Wojska Polskiego. Prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy, że w ślad za nią podążał dużym dostawczym mercedesem Marian K. W pewnym momencie samochód gwałtownie przyśpieszył, przejściem dla pieszych wjechał na chodnik i najechał na idącą kobietę. Jego ofiara nie miała szans przeżycia. Marzena R. dostała się pod podwozie i koła samochodu. Sekcja zwłok wykazała u zmarłej potężne obrażenia wewnętrzne i dziesiątki złamań kości. Szaleniec nie zatrzymał się i uciekł. W okolicach Zawad podpalił samochód, następnie zgolił włosy, zmienił ubranie.
Gdy wydawało mu się, że zatarł ślady, tego samego dnia przyszedł na policję zgłaszając, że ktoś ukradł wypożyczony przez niego samochód. Śledczy nie dali się jednak nabrać.
Marian K. z zarzutem zabójstwa trafił do aresztu.